reklama

Kocur. 35. Wyjące Walkirie

Wstrzymaj oddech Kocurze. Dyszysz i mnie rozpraszasz. Nie mówię, że brzydko to robisz, wprost przeciwnie, ale nie mogę się skupić i zamiast myśleć o otwarciu sejfu, myślę o ... wspinaczce.
REKLAMA
Wiewiórka stała na poręczy drewnianego krzesła i mrużąc ślepka przygotowywała się do ostatniego aktu swojej mistrzowskiej gry na szyfrowym zamku.

Wyliniały w napięciu trzymał wojskową latarkę z której wylewała się struga światła dodając sejfowi srebrnego blasku.

- A teraz drogi Kocurze będzie ostatni akord. Ladies and gentlemen, do końca życia zapamiętacie tę chwilę! - zawołała Wiewiórka z teatralną przesadą.

Z rozmysłem celebrowała i opóźniała moment otwarcia sejfu, podobało się jej, że Wyliniały patrzy na nią z podziwem, jest posłuszny i grzeczny.

Przez jej futrzaną wiewiórczą główkę przelatywały różne myśli. Co będzie potem - zastanawiała się - a gdyby już na zawsze został taki miły... Ech, zwariować można z tym Kocurem.

Tak naprawdę, Wiewiórka nie miała złudzeń, wiedziała, że po wszystkim, w jednej chwili nastąpi przemiana i wróci poprzedni Wyliniały, wredny i oschły.

No, ale liczyło się tu i teraz, a w tej właśnie chwili był miły, choć trzeba przyznać, że tę jego wredność też lubiła, bo miała słabość do całego Kocura, a nie tylko do jakiejś jego części.

- Co zrobimy z zawartością sejfu ?- zapytała trzymając łapki nad szyfrowym zamkiem.

- Nie interesuj się tym, bo to nie jest sprawa dla Wiewiórek - wyrwało się Kocurowi - ale dobrze, powiem ci - dodał już łagodniej - zawartość sejfu należy do najwyższego, czyli do mnie.

Wiewiórka zmrużyła oczy i ze złością przybliżyła pyszczek do mordy Kocura. O nie, tak się bawić nie będziemy, mieliśmy być wspólnikami – pomyślała za złością mrużąc ślepka.

- Ja ci się Wyliniały tak przyglądam - powiedziała - z ciekawością patrzę na ciebie, słucham co do mnie mówisz, słucham rzecz jasna ze zrozumieniem, i tak tylko sobie patrzę i coś tam sobie myślę, a jakże, cały czas myślę, ale co tam sobie myślę i jakie plany obmyślam, to moja osobista tajemnica, bo każda Wiewiórka powinna mieć swoje tajemnice, prawda? To mogą być wredne plany, zbrodnicze myśli, ale to sekret, wielka tajemnica, bo przecież jestem Wiewiórką i mogę sobie myśleć co tylko chcę i jakimś cholernym Kocurom nic do tego, prawda?

- Powiem Ci moja droga - powiedział Wyliniały jakby nie słyszał jej pogróżek, albo co gorsza, jakby zupełnie nic sobie z nich nie robił - twoje pytanie o zawartość sejfu uważam za wyjątkowo niewłaściwe. Nie bądź taka wścibska. Pani Wścibska się znalazła w wiewiórczym wcieleniu. Mam ci przypomnieć o granicach?

- O, wrócił! Mój wredny Kocur wrócił i to jeszcze przed otwarciem sejfu – ucieszyła się, bo tak naprawdę trochę się już stęskniła za tą jego wrednością, no i jakby nie patrzeć, doceniła, że Kocur potrafi być autentyczny, bo skoro przed otwarciem sejfu jest wredny, to znaczy, że nie jest fałszywy i nie jest przymilny tylko interesownie.

- Może to nie są sprawy dla Wiewiórek drogi Kocurze, ale jeśli dokumenty będą zaszyfrowane, to kto ci je odszyfruje? Skoro nie ja, to kto? Poprosisz Norkę, o której w lesie gadają, że jest niepiśmienna? Bardzo proszę, niech ta lateksowa grubaska łamie szyfry, najlepiej niech je łamie swoim grubym tyłkiem, w końcu ja nie muszę, bo przecież to nie jest sprawa dla Wiewiórek. No, ale nic nie mówię, bo może nie będzie takiej potrzeby i w sejfie są łatwiutkie rysunkowe haki, na ciebie haki, wiadomo, bo na kogo innego, albo haki ulepione z plasteliny, albo z chleba. A propos chleba, mówiłam ci Wyliniały, że widziałam kiedyś pistolet ulepiony z chleba? – dodała trochę niedorzecznie.

- Wiesz Kocurze, tak sobie myślę, a może zdarzy się cud i w sejfie będzie siedział krasnal, który ci wszystko pięknie odtajni - dokończyła ironizując.

Z jednej strony cieszył ją powrót wrednego Kocura, a z drugiej, poczuła się bardzo dotknięta protekcjonalnym potraktowaniem.

Kocur drapał się po swoim wyliniałym łbie, ciągnął za uszy i intensywnie myślał strategicznie. Wiedział, że z Wiewiórką nie warto zadzierać, bo była mu potrzebna, poza tym naprawdę ją lubił i chociaż czasem go wkurzała, to jednak bardziej ją lubił niż nie.

- Dobrze. Masz rację - powiedział. Ciągle traktuję cię jak maskotkę, a z ciebie, jak widzę, świetna partnerka, prawie kocica. Jestem przesądnym Kocurem, dlatego zanim otworzysz ten cholerny sejf, musisz złożyć przysięgę. Przysięgniesz na pamięć - szukał w myślach kogoś dla niej bardzo ważnego - już wiem - przysięgniesz na pamięć swojego dziadka Wiewióra, dasz mi słowo, że to, co znajdziemy w środku, będzie naszą największą tajemnicą i nigdy nikomu o tym nie powiesz, bo jeśli powiesz, to… zginiesz z moich łap, najpewniej uduszona przeze mnie - dodał i groźnie zmrużył ślepia.

- Przysięgam, nigdy nikomu nie powiem o tym, co znajdziemy w sejfie, który zaraz otworzę, no i przysięgam, że jak wygadam, to zginiesz z moich łap - powiedziała Wiewiórka i też zmrużyła ślepka.

- Nie z twoich łap, a z moich łap - poprawił ją Kocur.

- Oczywiście - powiedziała Wiewiórka - nie z twoich, a z moich - i nagle przerwała, bo zobaczyła w oczach Wyliniałego nadciągającą wściekłość.

- Jak wygadam, to mnie zabijesz, prawda Kocurze? Tak lepiej? To znaczy, teraz dobrze, prawda? - wykrzyczała ze strachem.

- Tak, teraz przysięga jest taka jak trzeba. Otwieraj wreszcie sejf! Wyliniały nie miał już cierpliwości i ledwo wytrzymywał napięcie.

- No, to uważaj - powiedziała Wiewiórka i nacisnęła na klawisz z cyferką jeden.

W salonie borsukowego domu rozległ się głośny trzask odskakującej zapadki. W tej samej chwili z wnętrza sejfu popłynęła głośna muzyka. Uszy Kocura i Wiewiórki wypełniły złowrogie dźwięki Walkirii Ryszarda Wagnera. Wrażenie było tak silne, że Kocurowi wypadła z łap latarka, a ta spadając uderzyła o podłogę roztrzaskała się i zgasła.

Zapadła ciemność. Wiewiórka zamknęła oczy i całym ciałem mocno przytuliła się do Wyliniałego.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Kazimierz Dolny
5.7°C
wschód słońca: 07:07
zachód słońca: 15:32
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Kazimierzu