reklama

Kocur. 23. Zabójcza broń sto.

fot. nadesłane
Wiewiórka siedziała na gałęzi i machała łapkami tak energicznie, że aż urywały się szyszki. Bolało ją czoło, guz nie malał, a miotełki na uszach oklapły, bo szło na burzę i w powietrzu było dużo wilgoci. Zamknęła oczy i intensywnie rozmyślała o świecie, o sobie, o lesie, o dziwnej relacji z Wyliniałym i o przyjęciu niespodziance, które wcale nie miało być niespodzianką, o tym, że miała dolewać zwierzętom alkohol z grzybkami, że do tej pory zawsze była wierna i lojalna Kocurowi, a teraz czuje się głupio, jak jakiś łysol, bo Kocur to wredny, egoistyczny typ i już sama nie wie co jeszcze.
REKLAMA
Powoli docierało do niej, że dla Kocura liczy się tylko on sam, władza i polityka i nie ma w jego sercu miejsca dla zakochanej w nim Wiewiórki.

-Może i on jest tym geniuszem politycznej strategii, może i on jest władcą lasu, ale to ja, Wiewiórka, jestem pięknie pokryta rudym futerkiem, mam kitkę i to ja mam piękne czarne oczka, wesołe miotełki na uszkach, gryzę orzeszki i to ja jestem najdowcipniejsza w całym lesie… a Miś to raz tak się śmiał z moich żartów, że się posikał. Normalnie tak się posikał, że całe futro miał mokre.

-Nie, nie zgadzam się. Dalej tak być nie może. Wymyślę swój plan i to ja będę się śmiała, ale się nie posikam, bo jestem kulturalna. Jeszcze Wyliniały zobaczy jaka ze mnie wyjątkowa Wiewiórka. Będzie miał za swoje.

Uruchomiła całą swoją nieprzebraną wyobraźnię i zobaczyła, że jest siedzącą na tronie królową Elżbietą II, nie, nie...za stara - pomyślała niezadowolona, potem ujrzała siebie jako Margaret Thatcher wysiadającą z rządowej limuzyny, ale też nie spodobała się sobie.

-To nie tak, to nie tak... musi być ktoś wyjątkowej urody, to znaczy ja muszę być wyjątkowej urody, normalnie prawdziwa femme fatale. Będę  zabójczą bronią dziesięć. Co tam dziesięć. Będę zabójczą bronią sto.

-Już wiem - ucieszyła się - będę jak Marilyn Monroe, ale od leśnej polityki. Dwa w jednym. A to się ten Wyliniały zdziwi. Pożałuje, że mnie tak źle traktował.

Rozmyślała i równocześnie uśmiechała się do siebie, bo ucieszyła ją wizja pełzającego Kocura, który ciągnie po podłodze wywieszony jęzor i składa łapy w błagalnym geście, by przytuliła go do serca, a ona - nareszcie nieczuła na jego umizgi - patrzy na niego z wysoka i nic. Normalnie nic a nic.

-Czołgaj się wstrętny Kocurze i błagaj o mój uśmiech - mówiła do Wyliniałego, a on z pokorą, jak mały mokry kot, miauczał patrząc jej w oczy.

Tak właśnie imaginowała sobie i czuła rozpierającą ją energię i powracające dobre samopoczucie.

No, ale … to były na razie tylko obrazy jej bujnej wyobraźni. Wiedziała, że musi najpierw przygotować sprytny plan, by stać się Marilyn Monroe polityki. Przeczuwała, a nawet była pewna, że istnieje na to jakiś sposób. A wtedy Kocurze …

Usiadła przy swoim ulubionym biureczku, zapaliła stojącą niebieskozłotą lampkę, spięła kitki buczynową klamerką, wzięła kartkę, pióro i zaczęła spisywać wszystkie pomysły, które przychodziły jej do rozgorączkowanej głowy...
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Kazimierz Dolny
4.4°C
wschód słońca: 07:11
zachód słońca: 15:30
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Kazimierzu